12 lipca obchodziliśmy Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Został on ustanowiony przez Sejm w lipcu 2015 r. dla oddania hołdu ofiarom największej zbrodni popełnionej na ziemiach polskich po 1945 r.

Od 10 do 25 lipca 1945 regularne oddziały Armii Czerwonej należące do 3 Frontu Białoruskiego i jednostki 62 Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD, osłaniane i wspomagane przez UB i pododdział 1 Praskiego Pułku Piechoty, przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i Suwalszczyzny. Przed kilkoma laty IPN nazwał ją obławą augustowską. Przez kilkanaście dni oddziały sowieckie otaczały wsie, aresztując ich mieszkańców podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową.
Tablica na pomniku w Gibach

Jednakże faktem jest, że przytłaczająca większość aresztowanych nigdy nie miało nic wspólnego z podziemiem i partyzantką. Ci, którzy mówią dziś, po 73 latach od tamtych zdarzeń, że Rosjanie aresztowali głównie członków zbrojnego podziemia, chyba niezupełnie świadomie, wpisują się w NKWD-owską opowieść o obławie. To meldunki NKWD słane do Moskwy mówiły o „potężnych zbrojnych oddziałach uzbrojonych nawet w działa”. Nic dziwnego, przecież nagrody i awanse za pokonanie „potężnych” oddziałów uzbrojonych po zęby partyzantów były zapewne większe niż za mordowanie bezbronnych starców, niedorostków i kobiet. Taka wersja była też chętnie „kupowana” przez zachodnich aliantów Stalina, z którymi właśnie trwały rozmowy. Przecież co innego zwalczać zbrojne i nieprzyjazne podziemie, a co innego mordować cywilne ofiary.
Zatrzymano ponad 7 tys. osób. Część z nich po przesłuchaniach wróciła do domu. Około 600 osób zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Możliwe, że miejsce ich stracenia i wiecznego spoczynku znajduje w pobliżu granicy po stronie białoruskiej. Wiele wskazuje na to, że miejscem mordu mogły być tak zwane forty grodzieńskie; wskazywać może na to fakt, że samochody wywożące aresztowanych wracały wkrótce puste, więc miejsce mogło być blisko. Okolice Grodna spełniają ten wymóg…
„Pozornie w działaniach NKWD trudno dopatrzyć się jakiejkolwiek logiki. – Obława odbywała się z typowo sowieckim bałaganiarstwem – tłumaczy były członek AK. – Żołnierze, oficerowie chyba też, nie mieli ochoty uganiać się po lasach za uzbrojonymi partyzantami. Ułatwiali sobie robotę. Wyciągali ludzi z chałup. Mieli listy przygotowane przez szpicli. Gdy kogoś nie zastali w domu, brali innego. Żeby się zgadzała liczba. Poszukiwali nie tylko AK-owców. Aresztowali leśników, sołtysów, bogatszych gospodarzy. To dla nich byli wrogowie, spuścizna po „pańskiej” Polsce” (Ireneusz Sewastianowicz, Stanisław Kulikowski, Nie tylko Katyń 1990).
Do  „wrogów” funkcjonariusze NKWD zaliczali kobiety, starców, podrostków. Byli wśród nich również ludzie związani z podziemiem, ale w większości byli to zwykli mieszkańcy powiatów: augustowskiego, suwalskiego, sejneńskiego i sokólskiego. Był wśród nich osiemnastoletni chłopak, który właśnie wrócił z przymusowych robót w Niemczech.
W rozmowach sprzed lat bardzo często padało pytanie o logikę tych aresztowań i jedyną odpowiedzią była ta; chodziło o totalne sterroryzowanie ludzi. I to się udawało aż do 1987 roku, kiedy to Stefan Myszczyński, mieszkaniec Dworczyska, odnalazł przy prowadzącej przez puszczę drodze Giby-Rygol jakieś ludzkie szczątki. Myszczyński stracił w obławie  trzech braci i ojczyma. Myślał, że odnalazł ich groby. Był to jednak, co potwierdzono bez najmniejszych wątpliwości, cmentarz żołnierzy niemieckich.
Sprawa stała się głośnia. W Suwałkach, w sierpniu 1987 roku,  powstał Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r. Jego założycielami byli Mirosław Basiewicz, Piotr Bajer i nieżyjący już Stanisław Kowalczyk.
Jednak, co jest powszechnie znaną prawdą, po dziś nie wiemy, gdzie są groby prawie 600 osób, które nie wróciły nigdy do swoich domów. Trudno uznać, że władze RP zrobiły wszystko, by tę tragiczną tajemnicę rozwikłać.

Ważnym dokumentem w śledztwie był opublikowany w 2012 r. przez rosyjskiego historyka ze stowarzyszenia „Memoriał” Nikitę Pietrowa, szyfrogram naczelnika Głównego Zarządu Kontrwywiadu „Smiersz” generała Wiktora Abakumowa do Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Związku Sowieckich Republik Radzieckich Ławrentija Berii z 21 lipca 1945 r., w którym jest mowa o planie zamordowania 592 osób zatrzymanych w obławie.
Abakumow pisze do Berii, że 20 lipca 1945 r. wysłał – na polecenie Berii – do Olecka zastępcę naczelnika „Smiersza” Iwana Gorgonowa z grupą doświadczonych oficerów kontrwywiadu w celu „przeprowadzenia likwidacji bandytów aresztowanych w lasach augustowskich”, m.in. z generałem Pawłem Zieleninem – naczelnikiem zarządu „Smiersz” III Frontu Białoruskiego. Jest tam wprost mowa o tym, że augustowskie lasy przeczesywały i ludzi zatrzymywały wojska III Frontu Białoruskiego wypełniając polecenie sztabu generalnego Armii Czerwonej. Działo się to w dniach 12-19 lipca. Zatrzymano łącznie 7 tys. 049 osób. Wypuszczono 5 tys. 115 osób, 1 tys. 934 ludzi zatrzymano.
Ujawniono i aresztowano jako bandytów 844 ludzi, w tym 262 to Litwini i z tej przyczyny zostali przekazani organom NKWD-NKGB Litwy. Zatem liczba aresztowanych na 21 lipca wynosi tylko 592 ludzi, a zatrzymanych, którzy są sprawdzani 828 ludzi – czytamy w szyfrogramie.