Kto w Chinach próbuje się sprzeciwiać systemowi, czyli władzy, nie ma lekko. Ai WeiWei buntuje się, walczy, a ze swojej walki, przynajmniej przed kamerą, uczynił performance, który ma inteligentnie uderzać w decydentów. Jaką to wszystko ma cenę i jak wpływa na życie – także rodzinne?

„Podejrzany Ai Weiwei”,
Środa, 22.03.2017, godz. 18:00,
Sala Kameralna, ul. Jana Pawła II 5

bilety na pojedynczy seans: 12 zł KUP TERAZ >> lub w kasie SOK

Film pokazuje jak Ai Weiwei żyje po wyjściu z więzienia i jak nerwową grę prowadzi nadal z chińskimi władzami, które obserwują każdy jego krok tylko po to, aby wytoczyć mu kolejne zarzuty. Widzimy zarówno jego życie prywatne w domowym areszcie z żoną i synem, o których losy obawia się coraz bardziej, jak również usilną próbę ponownego wejścia w rolę zaangażowanego aktywisty.

 

Media o filmie:

Dlatego najciekawszym aspektem dokumentu nie jest zniewolenie tytułowego bohatera, to co się z nim wiąże – czyli np. zagrożenie dla jego rodziny – a sposób, w jaki on nań reaguje. Weiwei znajduje bowiem sposoby, by pozostać w zgodzie z politycznymi nakazami, ale jednocześnie otwarcie przeciwko nim się buntować. Montuje więc w swoim mieszkaniu kamery, by „ułatwić” służbom inwigilację, a zamiast być śledzonym – sam śledzi tych, którzy mają go pilnować. Przekaz jest jasny i wyraźny – to symbolicznie wyprostowany środkowy palec artysty, który swojej potyczki z władzą jeszcze nie skończył. Wtedy zresztą ujawnia się jego najciekawsza cecha. Nie jest nią jednak, jak widzi to Johnsen, nieugięty stosunek wobec władzy, a zwykła, kryjąca się głęboko w cieniu tego dokumentu zdroworozsądkowość. „Dlaczego mam nie meldować się każdego dnia śledczym?” – pyta, gdy reżyser próbuje wzniecić w nim bunt. „Przecież po drugiej stronie też jest człowiek, taki jak ja. On też ma rodzinę, a musi podnieść słuchawkę”. (www.film.onet.pl >>>)

To wykraczający poza powierzchowną publicystykę portret człowieka osaczonego, świadomie manifestującego swoją duchową niezależność w kraju, który stał się dla niego więzieniem. Ai Weiwei niewiele mówi, pokazywany jest raczej w działaniu oraz sytuacjach prywatnych z żoną i 80-letnią matką, prześladowaną w czasach rewolucji kulturalnej. „Wtedy by ciebie rozstrzelano” – odpowiada pytana przez syna, czy system się zmienił. Czym w takich warunkach jest sztuka? Co zrobić, by nie była tylko doraźnym, politycznym instrumentem w walce z ideologicznym kłamstwem? Jaka przyszłość czeka Chiny? Te kwestie także film porusza. (www.polityka.pl >>>)

Ale „Podejrzany Ai Wewei” jest czymś więcej niż zaskakująco pogłębionym portretem niezłomnego twórcy i obrazem współczesnych Chin. Jeszcze ciekawsze jest bowiem przyglądanie się, jak Weiwei zmienia swoje życie w niekończący się performance. Otwarcie mówi o bolesnych doświadczeniach niewoli (przez blisko trzy miesiące był przetrzymywany przez władze w maleńkiej celi pod stałym nadzorem dwóch strażników), ale jednocześnie cały czas świadomie kontroluje swoje czyny: nawet, gdy nie tworzy, nie przestaje być artystą. Niemal wszystko, co robi, przynajmniej przed kamerą Johnsena, zmienia się w akcje performatywne. Wciąga w nie zresztą duńskiego reżysera, co najlepiej widać w zabawnej – lecz także w pewien sposób niepokojącej – scenie, w której podchodzą do śledzących Weiweia tajniaków, by sfilmować ich kamerą z telefonu. (www.film.dziennik.pl >>>)

Uwaga! Mamy dla Państwa dwa zaproszenia. Aby wziąć udział w konkursie należy przesłać na adres: dwutygodnik@bpsuwalki.pl hasło: „DKF”, oraz polubić i udostępnić nasz wpis na facebooku. Zwycięzcę poinformujemy drogą e-mailową. Odbiór zaproszeń w redakcji Dwutygodnika Suwalskiego.

KONKURS ROZSTRZYGNIĘTY.