27 lutego w wieku 87 lat zmarł Jerzy Lasota, znany suwalski lekarz, pierwszy przewodniczący Rady Miejskiej w Suwałkach po zmianach ustrojowych w Polsce. Urodził się w Czeremsze na Białostocczyźnie. W Suwałkach w latach 80-tych i 90-tych był jednym z najbardziej znanych lekarzy pediatrów i pulmonologów. Cieszył się dużym szacunkiem wśród suwalczan, stąd też w pierwszych wyborach samorządowych do Rady Miejskiej uzyskał najwyższy wynik. Był przewodniczącym Rady Miejskiej w Suwałkach w latach 1990-91. Zmarł w Olecku.

Wyrazy współczucia Rodzinie i Najbliższym

Pogrzeb J. Lasoty odbędzie się w Olecku. Uczestniczyć w nim będą przedstawiciele suwalskiej Rady Miejskiej.

**************************************

O swojej pracy w suwalskim samorządzie opowiedział czytelnikom „DwuTygodnika Suwalskiego” w roku jubileuszu 25-lecia odtworzenia samorządu w Polsce.

Panie doktorze, został Pan pierwszym przewodniczącym Rady Miejskiej w nowej, całkowicie zmienionej rzeczywistości. Jak doszło do tego, że właśnie Pana wybrano, choć nie był Pan rodowitym suwalczaninem?

– Faktycznie, bowiem urodziłem się w Czeremsze na Białostocczyźnie, szkołę średnią (technikum felczerskie) kończyłem w Krakowie, studia w Białymstoku, a praca to cała Polska – Mazury, górska Istebna i, rzecz jasna, Suwałki. W Istebnej, to był czas pierwszej „Solidarności”, organizowałem ten związek. Ogromna większość spośród kilkuset pracowników tej wielkiej placówki przystąpiło do nowego związku, ja zyskałem miano „ojca chrzestnego Solidarności” i pewnie ten czas tak mnie ukształtował, że już zawsze byłem aktywny, chciałem pomagać nie tylko jako lekarz.

Do Suwałk trafił Pan z opinią świetnego lekarza i… łatką przeciwnika Polski Ludowej.

-Tak było, ale też miałem szczęście trafiać na właściwych ludzi, jak choćby ówczesny lekarz wojewódzki Józef Krawczyk, który nie bał się mnie zatrudnić, a przecież nie koniecznie podzielał moje przekonania polityczne. Ja bardzo sobie cenię ludzi, którzy potrafią dobrze pracować dla wspólnego dobra. Dlatego, skoro wspomnieliśmy tu o politycznych sympatiach, to powiem, że bardzo sobie zawsze ceniłem, jako prezydenta Zdzisława Chmielewskiego, który miał wiele dobrych pomysłów i – później – prezydenta Józefa Gajewskiego. Obaj to całkiem inne poglądy, ale obaj chcieli dla miasta dobrze i umieli dla niego pracować.

Wkrótce jednak pierwszy „solidarnościowy” prezydent Chmielewski został odwołany, mimo że wy, radni „S”, mieliście ogromną przewagę w Radzie.

– A ja złożyłem wkrótce rezygnację z funkcji przewodniczącego. Nie chcę, by pomyślano, że przemawia przeze mnie jakaś gorycz, ale godzi się tu przypomnieć, że praktycznie każda sesja to była kolejna próba odwołania prezydenta, kłótnie, oskarżenia. Wrogowie Polski mówią, że Polakom wystarczy dać wolność, sami się wykończą. Ale tak to było. Teraz, kiedy spotykam ludzi, którzy z prawdziwą sympatią odnoszą się do mnie, pozdrawiają, szczerze się uśmiechają, dziękują za te wszystkie lata pracy, jestem szczęśliwy i czuję się naprawdę nagrodzony.