Ile razy odwiedziliście Państwo Suwalski Park Krajobrazowy? A ile razy woziliście tam swoich gości? Na pewno dziesiątki. Zwłaszcza latem. Ja lubię wracać w okolice Turtula, Szurpił i nad jezioro Hańcza również wtedy, kiedy znikną ostatni turyści. Może być nawet w listopadzie, w deszczu, czy bez słońca. I choć wydaje się, że już tyle miejsc w krainie na północ od Suwałk widziałam, to nadal są jakieś do odkrycia. Taka była moja pierwsza myśl po lekturze i oglądnięciu albumu „Suwalski Park Krajobrazowy”, który właśnie ukazał się staraniem suwalskiego Stowarzyszenia Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych „Nad Czarną Hańczą” i przy wsparciu licznych sponsorów. Okazją do publikacji jest 40-lecie SPK, najstarszego parku krajobrazowego w Polsce.
To piękna publikacja, pełna wysmakowanych zdjęć. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro za fotografowanie polodowcowej Suwalszczyzny zabrali się nasi najwytrawniejsi fotograficy, wśród nich: Piotr Bułanow, Piotr Malczewski, Krzysztof Mierzejewski i Hubert Stojanowski. Zdjęcia ułożyła w opowieść i dopieściła grafiką Ewa Przytuła, fotograficzka i graficzka.
Autorzy, można rzec najwięksi, bo miejscowi, znawcy tematu, zabierają nas w podróż do swoich ulubionych miejsc. I nie trzeba sprawdzać podpisów, żeby stwierdzić, że zdjęcia z lotu ptaka wykonał najlepszy paralotniarz wśród fotografików i najlepszy fotografik wśród paralotniarzy, zakochany we wszystkim co suwalskie – Hubert Stojanowski, że na nieziemskie mgły wokół Cisowej Góry na pewno polował Krzysztof Mierzejewski, łowca nastrojów ulotnych, a zaczarowany rytm roślin i refleksów pod połyskującymi zmarszczkami rzeki najlepiej, jak zawsze, utrwalił Piotr Malczewski.
Przyroda i krajobraz to naturalny bohater tych ujęć. Chociaż mnie wzruszyły też nieliczne zdjęcia, pokazujące człowieka w tym nieziemsko pięknym i jednocześnie bezlitośnie trudnym do życia krajobrazie: mężczyzny pojącego konia w przeręblu, czy innego idącego polną drogą i dźwigającego w nosidle wiadra z wodą, a także miejsca, które człowiek nie tak dawno opuścił, jak młyn w Udziejku.
Zdjęciom towarzyszy tekst Jana Bacewicza, kolejnego miłośnika i znawcy Suwalszczyzny, niestrudzonego, dowcipnego popularyzatora suwalskiej gwary. Tekst, co prawda nie został napisany gwarą, ale i tak wymyka się schematowi, którego spodziewalibyśmy się w tego typu publikacji. Nie znajdziemy więc typowych z punktu widzenia głównego tematu działów: opisu geomorfologicznych form, czy gatunków flory i fauny. Narracja główna płynie w rytmie pieszej wędrówki – począwszy od wspięcia się na Suwalską Fudżijamę, poprzez wizytę w Smolnikach, ponownego wejścia na Górę, tym razem Zamkową, odwiedziny w starowierskich Wodziłkach i spacer po podworskim parku nad brzegiem jeziora Hańcza. Aż do przekroczenia granicy Mazur w okolicach mostów w Stańczykach lub Trójstyku Granic w Bolciach. Narrator tej opowieści nie tylko zwraca uwagę na to, czego przegapić nie wolno, ale uchyla rąbka tajemnicy, gdzie ukryli się ostatni Jaćwingowie, dlaczego starowierzy żegnają się dwoma palcami oraz jakie skarby mogą kryć się w głębinach jeziora Hańcza.
Gdyby nie albumowy format, można by z książką powędrować. Ale to jest też największa siła tej publikacji. Najpierw zobaczyć, jak zachwycająco prezentuje się suwalski cud świata na albumowych kartach, zapamiętać, a potem natychmiast odszukać te cuda w plenerze.
(SZA)
„Suwalski Park Krajobrazowy”, Wydawca: Stowarzyszenie Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych „Nad Czarną Hańczą”, Suwałki 2015.