Już ponad 200 osób trafiło na Śląsku do szpitali po prawdopodobnym zażyciu wyjątkowo trujących dopalaczy, lub przyjęciu zbyt dużej ilości tego typu używek. Niestety jak groźna jest to trucizna przekonaliśmy się też w Suwałkach.
– Dopalacze to nie zabawki, to niebezpieczna trucizna. Wręcz nie wolno używać słowa „ dopalacze”, bo to stwarza wrażenie, że są to jakieś niewinne środki odurzające. To nieprawda. To są śmiertelnie niebezpieczne środki trujące – twierdzi wielu fachowców zajmujących się uzależnieniami.
Najprawdopodobniej przed kilkoma miesiącami po zażyciu trujących dopalaczy doszło również w Suwałkach do kilku zatruć, w tym śmiertelnych. Po tych zatruciach zarządzono obserwację suwalskich sklepów z substancjami zapachowymi. W jednym z nich znaleziono podejrzane substancje. I tu pojawia się problem.
Niestety karanie za sprzedaż trujących dopalaczy jest kwestią bardzo problematyczną. To nie narkotyk. Za sprzedaż tej trucizny nie grożą sankcje karne, a jedynie administracyjne. Zgodnie z przepisami za ich zwalczanie odpowiedzialna jest inspekcja sanitarna, która może domagać się wycofania dopalaczy z obrotu i nałożyć karę finansową od 20 tys. złotych do miliona. W praktyce administracyjnej trudno udowodnić handel dopalaczami, zwłaszcza że większość tych szkodliwych substancji jest kupowana przez Internet. Wprawdzie od początku lipca wiele dopalaczy znalazło się na liście narkotyków, za handel którymi grożą dotkliwe sankcje karne, ale w to miejsce pojawiają się kolejne trujące substancje nazywane dopalaczami.
Przed czteroma laty po wspólnych działaniach policji, inspekcji sanitarnej i Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych udało się zamknąć w Suwałkach sklepy handlujące dopalaczami. Niestety w obecnych uregulowaniach prawnych przypomina to zabawę w kotka i myszkę- jeden sklep się zamyka, by zaraz otworzył się drugi.
Przed czteroma laty walkę z groźnymi dopalaczami zapowiadał ówczesny premier D. Tusk. Miały zmienić się przepisy. Tak by handlarzy dopalaczami można było oskarżyć z kodeksu karnego, a nie według procedury administracyjnej. Niestety skończyło się, jak zwykle tylko na zapowiedziach. A handlarze śmiertelną trucizną jaką są dopalacze czują się wciąż bezkarni.
Wszystko wskazuje na to, że przed kilkoma miesiącami na ulicach Suwałk rozdawano przechodniom bezpłatne próbki dopalaczy jako promocję jednego ze sklepów, którego właścicielem był mieszkaniec Łodzi prowadzący sieć sklepów w całej Polsce. Według sanepidowskich statystyk dopalaczami w Polsce zatruło się ponad 2,5 tysiąca osób, to dwa i pół razy więcej niż w 2013 roku. Lekarze często są bezradni. Reakcji organizmu nie da się przewidzieć, bo najczęściej nie wiadomo, co zawierają wprowadzane do sprzedaży dopalacze.
Suwalska prokuratura nie informuje jeszcze, czy i komu przedstawi zarzuty w sprawie handlu dopalaczami. A przykład śląski pokazuje, że prokuratura może tutaj odegrać decydującą rolę w walce z tzw. dopalaczami. Dobrze, że suwalskie szkoły oraz policja prowadzą spotkania profilaktyczne, na których uczniowie mogą usłyszeć m.in. jaką „pułapką” są tzw. „dopalacze”. Ale najskuteczniej do nastolatków dotrzeć mogą rodzice. Trzeba głośno apelować do rodziców, aby przestrzegali dzieci przed zażywaniem substancji nieznanego pochodzenia. To ważne, zwłaszcza teraz w wakacje. Dopalacze-to nie zabawki. To groźna trucizna, która zabija.