Laktopol to firma, która funkcjonuje na suwalskim rynku prawie 30 lat. Dysponuje jedną z największych proszkowni mleka we wschodniej Europie. Zdolna jest przerobić 1,5 miliona litrów mleka dziennie i wyprodukować do 160 ton proszków mlecznych w ciągu doby. Sprzedaje swoje produkty za prawie miliard złotych rocznie. Trafiają one do 80 krajów świata, w tym Europy, ale głównie Afryki, Dalekiego Wschodu oraz Ameryki Południowej.

Sztandarowym wyrobem Laktopolu jest preparat mleczno-tłuszczowy FFMP Instant, czyli proszek odtłuszczonego mleka z dodatkiem tłuszczów roślinnych. Jest on doskonałym zamiennikiem pełnego mleka w proszku. Z jego wykorzystaniem można produkować napoje mleczne, analogi serów i lodów, wyroby piekarnicze i cukiernicze oraz koncentraty spożywcze. Zakład wytwarza także mleko w proszku, serwatki w proszku, laktozę oraz proszki cukiernicze i piekarnicze. Aktualnie w suwalskim zakładzie pracuje 210 osób.

O dniu dzisiejszym firmy, jej pozycji na rynku oraz planach na przyszłość rozmawiamy z Lechem Antonowiczem, dyrektorem zakładu w Suwałkach w firmie Laktopol.

Dwutygodnik Suwalski: Blisko 30 lat temu rozpoczął się mleczarski biznes Państwa firmy. Jak zmieniała się technologia produkcji i cała branża mleczarsko- proszkarska w ciągu tych kilkudziesięciu lat? Słyszymy opinie, że wyroby Laktopolu nie mają sobie równych.

Lech Antonowicz: Tak. W tym roku Laktopol obchodzi 30-tą rocznicę powstania. Jednak pierwsi właściciele i inwestorzy potrzebowali około 1,5 roku aby w zakładzie w Suwałkach ruszyła produkcja. Przez te 30 lat zmieniło się bardzo dużo w każdej dziedzinie. I w technologii i w jakości i w logistyce. Przez te 30 lat mleczarstwo w Polsce w tym oczywiście Laktopol, zrobiło olbrzymi krok naprzód. Początki Laktopolu to około tysiąca ton produkcji proszków miesięcznie. Obecnie nawet ponad cztery tysiące ton miesięcznie i prawie 50 tysięcy ton proszków rocznie. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że Laktopol był pierwszym zakładem w Polsce, który podjął się przemysłowego zagospodarowania serwatki, produktu który w tamtych czasach ( rok 1995 ) sprawiał mleczarzom bardzo dużo kłopotu.  A czy nasze wyroby nie maja sobie równych? Wiem jedno, że dzisiaj gdybyśmy mogli produkować 10 tysięcy ton miesięcznie takich proszków jak obecnie, ze sprzedażą nie byłoby żadnych problemów. To chyba powinno wystarczyć za cały komentarz dotyczący opinii o naszych wyrobach.

Dwutygodnik Suwalski: Ilu dostawców współpracuje z Laktopolem? Skąd pochodzi mleko? Czy dostawcami są gospodarze z suwalskiego rejonu?

Lech Antonowicz:   Cel jaki mieli założyciele Laktopolu to był przerób nadwyżek mleka z innych zakładów mleczarskich. Dlatego od samego powstania Laktopol bazował na surowcu (mleku i serwatce) kupowanej od innych zakładów mleczarskich, które nie były w stanie zagospodarować całości własnego surowca. Dopiero po tym jak większościowym właścicielem akcji Laktopolu została firma Polindus i Pan Olgierd Meysztowicz jeden z naszych zakładów rozpoczął bezpośredni skup mleka od producentów, rolników. Sam zakład w Suwałkach dopiero trzy lata temu rozpoczął bezpośredni skup mleka od rolników. Nie jest to na razie dużo bo około 60 tys litrów dziennie. Oczywiście gro tego mleka pochodzi od gospodarzy z tego regionu. A jednymi z największych dostawców są gospodarstwa Pana Dariusza i Sławomira Hlebowiczów z gminy Suwałki i Pana Tomasza Kowalewskiego z gminy Wiżajny. W sumie wszystkie zakłady z naszej grupy skupują dziennie około 300 tys. litrów mleka. To stanowczo za mało jak na potrzeby naszego zakładu. W Suwałkach możemy przerobić dziennie około 1,5 miliona litrów mleka. Dlatego też w dalszym ciągu większość  surowca dokupujemy z innych zakładów. Zakładów z całej Europy. Mamy dostawców mleka z Niemiec, Francji, Holandii czy nawet Anglii. Mleko to przyjeżdża do nas w postaci zagęszczonej (wiadomo koszty transportu).

Dwutygodnik Suwalski: Od ilu lat kieruje Pan suwalskim Laktopolem? Pytanie jest celowe, bo nagród, wyróżnień, dyplomów w gabinecie nie brakuje. Jakie są to sukcesy? Czy konkurencja w tym sektorze jest duża?

Lech Antonowicz: Fakt, mamy trochę nagród związanych z eksportem i jakością. Nie jesteśmy jednak kolekcjonerami pucharów czy medali. Na te wyróżnienia zawsze pracuje cały zespół, cała załoga. I krótko mówiąc to właśnie ta załoga zasługuje na nagrody i wyróżnienia. Ja jestem związany z Laktopolem już od 21 lat. Trzon i serce Laktopolu stanowią ludzie związani z nim od ponad 20 lat a są i tacy, którzy z Laktopolem idą od jego początku. To Ci ludzie byli z Laktopolem na dobre i na złe. W czasach kryzysu (bo i takie były) i w czasach rozwoju. Co to sukces? Dla nas największym wyróżnieniem jest 100-tu procentowa  sprzedaż tego co wyprodukowaliśmy. Sukcesem jest to, że marka „LAKTOPOL” jest kojarzona ze stabilną, solidną jakością oraz odpowiednia logistyką. Dla naszych klientów „LAKTOPOL” jest marką bezpieczną.   Sprzedajemy swoje wyroby do firm o światowym zasięgu takich jak: Fonterra, Interfood, Erie, Hoogwegt. A konkurencja? Pewnie że jest, dlatego nasze ceny sprzedaży muszą być powiązane z cenami światowymi tych produktów. Co z kolei nie zawsze oznacza dużą rentowność lub ma się nijak do cen płaconych w Polsce rolnikom za mleko. Ale jak widać nie dajemy się i od tych prawie 30 lat jesteśmy na rynku proszków i cały czas rozwijamy się.

Dwutygodnik Suwalski: Podczas wiosennej konferencji poświęconej rolnictwu i przetwórstwu rolno-spożywczemu prezes Laktopolu Olgierd Meysztowicz stwierdził, że za dwa lata powstanie w Suwałkach dwukrotnie większa proszkownia. Jakie będą skutki tej inwestycji?

Lech Antonowicz: tak jak wcześniej już mówiłem sprzedaż naszych wyrobów nie ogranicza rynek tylko nasze zdolności produkcyjne. Pomimo wzrostu produkcji do prawie 50 tysięcy ton proszków rocznie zapotrzebowanie jest dwu lub nawet trzykrotnie większe. Dlatego też Prezes i jednocześnie właściciel Laktopolu Pan Olgierd Meysztowicz bardzo mocno rozważa kolejną inwestycję w Suwałkach. A że jesteśmy proszkarzami i na tym znamy się najlepiej nie będziemy inwestować w serownie tylko oczywiście w proszkownię. Trwają w tej chwili bardzo intensywne rozmowy na ten temat z możliwymi, przyszłymi dostawcami urządzeń. Od nich właśnie zależy jaka to będzie proszkownia. Wszyscy byśmy chcieli aby taka inwestycja u nas powstała ale to jeszcze daleka droga. Proszę więc trzymać kciuki. A jak się uda się zrealizować nasze założenia to będzie czym się pochwalić nie tylko w Polsce ale i w Europie a może i na świecie.

Dwutygodnik Suwalski: W Pańskim zakładzie pracuje ponad 200 osobowa załoga.   W jaki sposób firma radzi sobie z utrzymaniem pracowników? Jakie warunki pracy i płacy sprzyjają utrzymaniu wyspecjalizowanej załogi?

Lech Antonowicz: w ostatnich latach zmienił nam się bardzo rynek pracy w Polsce a szczególnie w Suwałkach. Powstały nowe, duże zakłady które potrzebowały pracowników. Dzisiaj jest rynek pracownika, a nie rynek pracodawcy. To z perspektywy tego pierwszego to bardzo dobry objaw, a dla tego drugiego nie koniecznie. Jak już wcześniej wspomniałem trzon naszej załogi stanowią osoby, które z Laktoplem są od 15, 20 czy nawet 30 lat. To przede wszystkim im Laktopol zawdzięcza swoje osiągnięcia. Ale za tą kadrą powinna iść młodzież, a z tym jest już nieco gorzej. Zawód mleczarza nie jest łatwym zawodem. Pracujemy 365 dni w roku przez 24 godziny na dobę. A praca w niedzielę i święta nie wszystkim odpowiada. Staramy się utrzymać na odpowiednim poziomie wynagrodzenia, ale na tym polu jest większa konkurencja niż na światowych rynkach proszków. Może to i lepiej bo już chyba najwyższy czas aby nie zapominać o docenianiu pracownika. Mogę chyba tez powiedzieć, że atmosfera jaka panuje w naszym zakładzie jest jednym z elementów z których możemy być dumni. Traktujemy się jak koledzy, ale każdy wie co ma zrobić i jak zrobić to najlepiej jak potrafi. Nie trzeba tego każdemu z osobna na każdym kroku przypominać. Dbamy też o miejsce pracy pracownika. Żeby miał odpowiednią odzież, zapewniamy posiłki regeneracyjne, odpowiednie miejsce do ich spożycia. Jako dyrektor zakładu jestem zawsze do dyspozycji i mogę rozmawiać z każdym pracownikiem kiedy tylko sobie tego zażyczy.

Dwutygodnik Suwalski: W kwietniu br. suwalski zakład gościł liczną grupę Algierczyków związanych z państwowym przedsiębiorstwem ONIL Jaki był cel wizyty gości z odległego kraju? Jakie wrażenie na gościach zrobiła firma oraz miasto Suwałki?

Lech Antonowicz: Z Algierczykami w tym firmą Onil współpracujemy od ponad 20 lat. Sprzedaliśmy tam w sumie dziesiątki tysięcy ton proszków. W trakcie podpisywania ostatniego kontraktu jesienią 2018 roku Prezes Olgierd Meysztowicz zaprosił pracowników Onila do  obejrzenia naszego zakładu. Do zwiedzenia Suwałk i Polski. Zaproszenie przyjęło na siebie ich ministerstwo rolnictwa i to ona ustaliło skład ekipy, która przyjechała do Polski. Oczywiście najwięcej było przedstawicieli Onila ale byli tez  przedstawiciele hodowców bydła, producentów mleka, weterynarzy, pracowników zakładów mleczarskich. Cel to zapoznanie się z zakładem, który  produkuje dla nich mleko w proszku. Poznanie regionu z które pochodzi mleko do tej produkcji. Zorganizowaliśmy im sympozjum na którym mogli zapoznać się z naszym regionem i miastem Suwałki, o którym opowiadał Pan Prezydent Czesław Renkiewicz. Trzeba szczerze powiedzieć, że byli wręcz zszokowani naszą gościnnością i tym jak ich przyjęliśmy, potraktowaliśmy. Jestem pewien, że zapamiętają to na bardzo długo.

Dwutygodnik Suwalski: Firma bogata oraz mająca światową renomę to powód do satysfakcji także dla władz Miasta. Jakie korzyści z Państwa działalności mają także mieszkańcy Suwałk?

Lech Antonowicz: Jesteśmy w Suwałkach już 30 lat. Rozwijamy się. Początki Laktpolu w Suwałkach to zatrudnienie niewiele ponad 20 osób. Dzisiaj ponad 10 razy więcej. Fakt, może nie jesteśmy największą firmą w Suwałkach, ale na rynku pracy coś znaczymy i  to jest  z korzyścią dla suwalczan. Zawsze lepiej mieć większy wybór. Więcej firm to więcej pieniędzy w kasie miejskiej, bo przecież  podatki. Po za tym dokładamy czasami „parę groszy” do różnych imprez organizowanych w Suwałkach. Nawet z tego tytułu dostaliśmy tytuł i statuetkę  „Mecenasa kultury”. Teraz Laktopol jest już znany w Suwałkach a 22 lata temu Prezes Olgierd Meysztowicz aby dojechać z hotelu do zakładu zamówił taksówkę i poprosił o kurs do Laktopolu. Kierowca był zdziwiony, co to jest i nie wiedział gdzie ma jechać. Dzisiaj chyba taka sytuacja byłaby niemożliwa.

Dziękujemy za rozmowę