Majka wspaniała
Znakomicie zaprezentowała się na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro zawodniczka Hańczy Suwałki Maria Andrejczyk. W finale konkursu rzutu oszczepem zajęła czwarte miejsce z wynikiem 64,78 m. Do brązowego medalu zabrakło jej 2 cm, bo Czeszka Barbora Spotakova rzuciła 64,80 i to ona stanęła na najniższym stopniu podium. W finałowym konkursie najdalej rzuciła Chorwatka Sara Kolak. Jej wynik 66,18 m był prawie o 1 metr krótszy niż wynik M. Andrejczyk w eliminacjach. Wynik 66,11 m to najlepszy rezultat w rzucie oszczepem w tym roku na świecie i jednocześnie lepszy o 3,03 m od poprzedniego rekordu Polski. Nie udało się powtórzyć tego wyniku finale, ale i tak był to najlepszy konkurs w karierze zawodniczki Hańczy Suwałki. Czterokrotnie w swoich rzutach przekroczyła 60 m. W kolejnych rzutach osiągnęła: 61,92 m, 59,25 m, 60,23 m, 59,31 m, 64,78 m, 63,69 m.
– Jestem załamana. Nie wiem co mogę powiedzieć, jest mi bardzo przykro. Dwa centymetry – mówiła ze łzami w oczach po konkursie, na antenie TVP Sport.
Trenerem M. Andrejczyk jest Karol Sikorski, który jest ze swoją podopieczną w Rio de Janeiro.
Chłodnym okiem
Ach! Cóż to będzie za powitanie! – przemknęło mi po głowie, gdy w głęboką noc czwartku na piątek „nasza” dziewczyna rzuciła oszczepem 64 metrów i 78 centymetrów. Odległość ta dawała jej miejsce na podium i brązowy medal olimpijski, czyli to, co jest od wielu pokoleń marzeniem tysięcy najlepszych sportowców świata, a co spełnia się tylko nielicznym. Tym razem jednak jeszcze się nie udało, do raju zabrakło dwóch centymetrów. O tyle właśnie w swojej ostatniej próbie przerzuciła naszą oszczepniczkę wielka Barbora Spotakowa, czeska wielka mistrzyni, dwukrotna złota medalistka olimpijska. I od lat wielka idolka naszej Marii (Majki – mówią o niej) Andrejczyk.
– Już nie jest moją idolką – odgrażała się Majka tuż po olimpijskim konkursie. – Teraz chcę jej „dokopać” na następnych zawodach. I nie było w tych słowach cienia zarozumialstwa, arogancji, braku szacunku. Do Rio znakomita Czeszka była dla Andrejczyk „panią Barborą” (z takim właśnie szacunkiem o swojej idolce mówiła jeszcze nie tak dawno), po Rio szacunek pozostał, ale jest też chęć sportowego rewanżu. Wcześniej, czy później do niego dojdzie i to nie tylko dlatego, że wielka mistrzyni Spotakowa powoli będzie schodzić ze sportowych aren, ale przede wszystkim dlatego, że na te areny, z przytupem, z charakterystyczną dla młodych sympatyczną zuchwałością, wkracza, wpada jak wiosenna burza nasza dwudziestolatka, wczorajsza juniorka.
Do tej „zuchwałości” Maria Andrejczyk ma prawo, bowiem jej rezultat nie jest dziełem przypadku, lecz wynikiem ciężkiej, czasami katorżniczej wręcz pracy. Na Igrzyska Olimpijskie nie jedzie się za piękny uśmiech, nawet jeśli się ktoś uśmiecha tak ładnie jak Majka. Igrzyska to arena, na której można wiele zyskać i wszystko stracić. Na szczęście sport daje okazję do rewanżu, do odegrania się. Przed paroma dniami zabrakło Majce do sportowego raju zaledwie dwóch centymetrów. Do kolejnej olimpijskiej szansy cztery lata. Wiele się przez ten czas może zdarzyć. Trzymamy kciuki.
Stanisław Kulikowski