„Kultor” Artur Urbanowicz
Co, jeśli zło nie przychodzi w postaci potwora z zębami jak noże, ale uśmiecha się łagodnie i obiecuje ci sens istnienia? Co, jeśli piekło ma swoje zasady, a najniebezpieczniejszym miejscem nie jest ciemna piwnica, lecz twoja własna głowa?
Urbanowicz jest znany z budowania atmosfery dusznej jak mgła nad bagnami Suwalskiego Parku Krajobrazowego – który zresztą w „Kultorze” zyskuje status niemal pełnoprawnego bohatera. Tym razem pisarz zapuszcza się w rejony sekt, psychomanipulacji i religijnego fanatyzmu, tworząc opowieść, która nie tylko budzi grozę, ale i zmusza do refleksji.
Na szczególną uwagę zasługuje research, który stał się podstawą tej historii. Każda technika manipulacji, każda psychologiczna zagrywka ma swoje źródła, a czytelnik ma szansę nie tylko dać się wciągnąć w fabularną pułapkę, ale i dowiedzieć się czegoś nowego. Gaslighting, pranie mózgu, izolacja – wszystko przedstawione jest nie jako sensacyjna papka, lecz jako realistyczny proces, który może spotkać każdego z nas.
Urbanowicz umiejętnie łączy wątki religijne, psychologiczne i okultystyczne. Napięcie budowane jest stopniowo, ale nieprzerwanie. Nie ma tu miejsca na przypadek – każdy detal ma znaczenie, a fabuła nie pozwala nudzić się, mimo swojej objętości.
I choć Urbanowicz nie unika grozy sensu stricte – są tu momenty naprawdę mrożące krew w żyłach – to prawdziwy horror rodzi się z refleksji: jak cienka jest granica między wiarą a fanatyzmem, między pomocą a kontrolą, między miłością a zniewoleniem.
To jedna z tych książek, po których człowiek ją zamyka i przez chwilę siedzi w milczeniu, nie do końca pewien, co właśnie przeżył – ale pewien, że było warto.
Kamila Sośnicka