Jeszcze kilka lat temu trudno było to sobie wyobrazić, dziś jest to fakt – w Suwałkach zaczyna brakować rąk do pracy. Potwierdzają to przedsiębiorcy, którzy coraz częściej korzystają z pracowników, którzy przybyli do nas zza wschodniej granicy. W suwalskim Powiatowym Urzędzie Pracy także można znaleźć potwierdzenie, że teraz to raczej praca szuka ludzi, a przecież jeszcze nie tak dawno bezrobocie sięgało kilkunastu i więcej procent.
Rozmawiamy o tym z Mariolą Zofią Ciborowską z Powiatowego Urzędu Pracy.
Czy wasze dane potwierdzają, że w Suwałkach pracuje coraz więcej przyjezdnych ze wschodu, szczególnie z Ukrainy?
– Zdecydowanie tak. Z możliwości podjęcia pracy w Polsce i oczywiście w Suwałkach, na podstawie uproszczonej procedury, mogą korzystać obywatele Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. Polega to na tym, że aby podjąć legalną pracę wystarczy, jeśli pracodawca złoży oświadczenie o zamiarze zatrudnienia obcokrajowca. Liczba tych oświadczeń bardzo szybko rośnie. W 2010 roku zarejestrowaliśmy ich 27, w 2015 było to 407 oświadczeń, zaś w roku ubiegłym już 1101. Zdecydowanie najwięcej jest Ukraińców, bo aż 981 osób, Białorusinów – 103, z pozostałych krajów to kilka, kilkanaście osób.
Czy to znaczy, że tylu właśnie obcokrajowców jest legalnie zatrudnionych w Suwałkach?
– Na pewno jest to znacznie większa liczba. My wiemy jedynie o tych obcokrajowcach, którzy zostali zgłoszeni przez pracodawców u nas, w PUP. Ale trafiają obcokrajowcy do pracy, legalnie, za pomocą pośredników na przykład z Warszawy i wtedy nie trafiają oni do naszych statystyk.
A praca nielegalna, „na czarno”?
– Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, bo my tego nie badamy, to kompetencje Straży Granicznej i Państwowej Inspekcji Pracy. Na pewno to się zdarza, bo kara za nielegalne zatrudnienie – 3 tys. złotych, nie odstrasza.
Dlaczego suwalscy przedsiębiorcy zatrudniają obcokrajowców, skoro ciągle jeszcze kilka tysięcy ludzi nie ma pracy?
– Ponieważ najczęściej ta praca, która jest im oferowana, należy do najcięższych, najtrudniejszych i jednocześnie niezbyt dobrze płatnych. Tak twierdzą przychodzący do nas suwalczanie. Inny powód, o którym się raczej nie mówi, to system opieki społecznej, w tym 500 plus. Wielu osobom nie opłaca się pracować.
Obcokrajowcy? To normalne
Bogdan Sadowski, przewodniczący Izby Przemysłowo-Gospodarczej w Suwałkach, właściciel firmy „SABO”.
– Obcokrajowcy w suwalskich firmach to rzecz normalna i tak powinna być traktowana. Przez lata jeździliśmy do pracy na zachód i chcieliśmy być dobrze, przyjaźnie traktowani. To samo należy się pracownikom z Ukrainy, czy Białorusi, którzy często zresztą są Polakami, znają język, nie ma między nami istotnych różnic kulturowych. Jak zwykle decydującą rolę odgrywa tu rynek. Jeśli brakuje chętnych do pracy – tych wykwalifikowanych i tych bez kwalifikacji, a tak właśnie teraz jest – to naturalne jest sięgnięcie po przybyszów, którzy chcą pracować. Zaś jeśli idzie o płace; każdy przedsiębiorca musi skrupulatnie liczyć koszty, jeśli chce przetrwać na rynku, stąd ich ostrożność, bo łatwo jest popełnić błąd i „zabić” firmę.
Henryk Owsiejew, przewodniczący Rady Nadzorczej firmy „Malow.”
– Brak pracowników, szczególnie tych dobrych, rzetelnych i fachowych, to już fakt. Trzeba o nich dbać, bo to oni stanowią w dużej mierze o jakości firmy. My w „Malowie” wiemy o tym nie od dziś. Wyrazem tego jest dbałość o naszych pracowników, co przejawia się również w wysokości zarobków. W ubiegłym roku wzrosły one o 16 proc., to znaczy szybciej niż rosła wydajność pracy. Uznaliśmy jednak, że to jest potrzebne i konieczne; nie możemy sobie pozwolić na stratę dobrych, wykwalifikowanych ludzi.
Efektem tej dbałości jest to, że płacimy najlepiej w swojej branży, średnia płaca w „Malowie” to dziś 4070 złotych.