Rok 2017 – Rokiem Andrzeja Strumiłły

Przez aklamację Sejmik Województwa Podlaskiego zdecydował, że rok 2017 będzie Rokiem Andrzeja Strumiłły w podlaskiem. Zaszczytne to wyróżnienie przypada w 90. rocznicę urodzin znakomitego i niezwykle wszechstronnego artysty, Honorowego obywatela Suwałk. To dobra okazja, by przekazać mu wyrazy szacunku i sympatii od naszych czytelników i poprosić go o refleksje, które – naturalną koleją losu – muszą artyście w takim momencie towarzyszyć.

 

– Jak to jest być tak bardzo wyróżnionym, honorowanym i docenianym? Co się wtedy czuje? – pytam profesora, z którym spotkałem się w jego niezwykłym domu w Maćkowej Rudzie, gdzie jest od lat jego mała ojczyzna, jego osobisty skrawek, pozostałość po tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Gospodarz na chwilę przeprasza, bo musi coś dokończyć przy kolejnym obrazie (inaczej farba zastygnie i pójdzie na marne), by – po namyśle – powiedzieć: – To przede wszystkim swego rodzaju zażenowanie, że właśnie ja zostałem tak hojnie wyróżniony, bo przecież tylu jest innych wspaniałych twórców, tylu znakomitszych artystów, którzy pewnie bardziej na takie honory zasłużyli. To także powód do rozważań, czym dla artysty jest jego ego, czy nie przesłania owo własne ja innych? Pascal twierdził, że „ja” jest wstrętne, zaś nasz wieszcz Krasiński mówił, że „ja” w poezji to rozmowa z Bogiem. Myślę, że jeśli ego artysty służy, poprzez jego dzieła, innym to jest w porządku. Warunkiem niezbędnym jest, by miłość własna była poparta ciężką pracą.

 

Artysta  wszechstronny

Praca. Andrzej Strumiłło jest gigantem pracy. Trudno zliczyć jego wszystkie dzieła z zakresu sztuk wizualnych – obrazy, szkice, grafiki, tysiące fotografii z całego świata. Trzeba pamiętać, że brał udział, przede wszystkim jako ilustrator, w powstaniu ponad dwustu(!) książek, że sam jest autorem przepięknych albumów obrazujących walory między innymi naszej Suwalszczyzny i Mazur, że jego dorobek to także znakomite tomy prozy i poezji. I wystawy, wystawy, wystawy – rozsiane po całym kraju i po całym świecie. Bo wszędzie tam, w Ameryce i na Mazurach, w Azji i w Maćkowej Rudzie, profesor był, wszystkiego doświadczył i własną ręką dotknął.

– Być może, gdybym się skoncentrował na jednym rodzaju sztuki, tylko na malarstwie na przykład, które jest mi najbliższe, osiągnąłbym jako artysta więcej, ale z drugiej strony  dzięki tej różnorodności jestem pewnie bardziej obecny, docieram do większego grona odbiorców – mówi artysta. – I może więcej z tego świata rozumiem, lepiej postrzegam?

Z licznych podróży, z których najbardziej zapadły mu pamięć wyprawy azjatyckie i życie na Manhattanie, przywiózł nie tylko przepiękne okazy tamtejszej sztuki i kultury,  ale przede wszystkim przekonanie, że koniecznie trzeba rozumieć i szanować Innego, że brak tego zrozumienia i szacunku powoduje narastanie nacjonalizmów, które – jeśli dotyczy to wielkich państw i narodów, wielkich imperiów – mogą być niezwykle groźne.

– Maćkowa Ruda to od wielu lat moje miejsce na ziemi, stąd bliżej do Wilna, tu czuje się jeszcze klimat dawnej Rzeczypospolitej, Wielkiego Księstwa Litewskiego – mówi profesor. – I to nieprawda, że nasi sąsiedzi Litwini niechętnie reagują, gdy to nasze wspólne dziedzictwo przypominamy. Gdy wydałem książkę o Księstwie, pani Gribauskaite, prezydent Litwy napisała do mnie piękny list z podziękowaniem. Tylko trzeba pamiętać, że nasza pamięć nie zawsze pokrywa się z tym, co sądzą i myślą inni. Innych trzeba koniecznie starać się zrozumieć.

 

„Sztuka i środowisko”

Kiedy się mówi o Andrzeju Strumille nie sposób nie powiedzieć o jeszcze jednym jego wielkim dziele, którego waga i znaczenie dla Suwałk i Ziemi Suwalskiej jest ogromna, a które powoli popada w zapomnienie; to plenery „Sztuka i Środowisko”, których był siłą sprawczą. Gromadziły owe plenery w pokamedulskich komnatach w Wigrach wybitnych twórców, artystów, naukowców wielu dziedzin. Z Polski i całego świata od Ameryki do Japonii. Były ich setki, więc rudno nawet część ich wymienić. Powiedzmy więc tylko, że tam właśnie wykuwała się myśl o konieczności ochrony pejzażu kulturowego i przyrodniczego. Jeśli dziś Suwałki mają swoją starówkę, jeśli my wszyscy mamy Wigierski Park Narodowy, Suwalski i Mazurski parki krajobrazowe,  jest to pokłosie wigierskich plenerów.

Mówiliśmy o pracy. Profesor właśnie pracuje nad kolejną książką, tym razem o swojej Maćkowej Rudzie; o ludziach, o miejscu, o zdarzeniach; bywali tu prezydenci Kaczorowski i Komorowski, bywali artyści i twórcy; Wajda, Miłosz i wielu, wielu innych. W planie kolejne trzy, ale na razie nie powie, o jakie idzie, by nie zapeszyć. W letniej pracowni (teraz tam zimno, więc profesor pracuje w domu przy kominku) już widać początki cyklu obrazów o „skrzydlatych ludziach”. Będzie ich osiemnaście, tyle jest właśnie okien w sejneńskiej synagodze, gdzie będą eksponowane. Później pojadą do Brukseli

A na razie trzeba z pracowni jakoś wywabić dwa koty, które nijak nie chcą z niej wyjść i gotowe tam zmarznąć. W końcu nam się udaje. – Wykonaliśmy kawał dobrej roboty – mówi profesor.

Stanisław Kulikowski