„Zielona Energia” to nie tylko prąd i ciepło wytwarzane z odnawialnych źródeł. To może przede wszystkim siła woli do zmiany nawyków, nowe spojrzenie na surowce czy procesy produkcji, zejście z utartej ścieżki, jaką przez dekady podążaliśmy, nie wątpiąc w paradygmat dynamicznego rozwoju gospodarki, nawet kosztem środowiska. Oddychamy wszyscy tym samym powietrzem, a nasze odpady lądują na tym samym (coraz droższym!) składowisku. Wszystkich nas dotykają galopujące ceny energii elektrycznej.
O zielonej energii „DwuTygodnik Suwalski” rozmawiał z Joanną Konopko z firmy Prognosis oraz Wojciechem Pająkiem ze Stowarzyszenia Energia Miast.
– Zielona energia, co to takiego?
– Potocznie jest to energia pochodząca ze źródeł i surowców odnawialnych, których użycie nie uszczupli trwale zasobów naturalnych naszej planety i nie zanieczyści środowiska. Zatem w dużym uproszczeniu jest to m.in. promieniowanie słoneczne, energia wiatru, ciepło z wnętrza ziemi (geotermia). Te źródła są zieloną energią, ale mimo powszechnego entuzjazmu i świadomości, że zmiana na nią (transformacja energetyczna) jest konieczna, nie dzieje się to wystarczająco szybko. Zbyt duża emisja CO2 podgrzewa powoli Ziemię, a smog dusi nas zimą nad suwalskim Zalewem Arkadia. Największym wyzwaniem wydaje się dotarcie z zieloną energią do gniazdek w naszych domach lub jako ciepło do kaloryferów. Czasem nie jest to proste. Równolegle do odchodzenia od węgla musimy nauczyć się, jak energii nie tracić.
– Czyli od tego warto zacząć? Jak instytucje miejskie mogą oszczędzać energię?
– Remontują stare budynki komunalne, ocieplając je i podłączając do sieci Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Ale samorząd też dzięki suwalskiemu start-upowi oszczędza „na energii”.
– Czy w Suwałkach mamy przykłady na stosowanie zielonej energii?
– Jedna trzecia energii potrzebnej Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji do działania pochodzi z wytwarzanego tam biogazu z naszych suwalskich ścieków. W tym roku PEC testuje nowy kocioł na biomasę ze zrębków drewna (zagospodarowanie odpadu i drewno jako odnawialny surowiec, które spalane w bardzo wysokiej temperaturze nie będzie zanieczyszczać powietrza jak to, spalane w naszych kominkach czy piecach). Mieszkańcy coraz częściej inwestują w fotowoltaikę czy geotermię, co jest zrozumiałe przy rosnących cenach energii elektrycznej.
– Mówi się, że zielona energia nie oznacza wcale energetycznej niezależności.
– Stajemy się zależni od słońca czy wiatru, które nie dostarczają przecież energii w sposób ciągły. Cały świat próbuje rozwiązać problem akumulacji prądu, którego przecież nie odłożymy w magazynie na „za tydzień”. Okresowe niedobory, dopóki nie zostaną opracowane odpowiednie technologie akumulatorów, pokrywać musimy ze spalania paliw kopalnych. Coraz częściej w Polsce jest to energia z gazu ziemnego, który jest mniej szkodliwy dla środowiska i dla nas niż węgiel. Tu możemy mówić jednak o innej zależności – od producentów gazu, którzy dostarczają go do Polski z Rosji i Norwegii. Europejski wspólny rynek energii to moim zdaniem jedno z największych wyzwań XXI wieku.
– Czy nie ma sprzeczności między wzrostem gospodarczym a zielonymi technologiami i redukcją zanieczyszczeń?
– To zależy, co rozumiemy przez wzrost gospodarczy. Jeśli będziemy go odrywać od kontekstu społecznego np. stanu zdrowia Polaków i szukać tylko niskiej ceny produktów, to rzeczywiście zielone technologie w tym nie pomogą, bo są droższe. Jednak gdy policzymy miliardy złotych, które NFZ musi wydać na leczenie ofiar smogu, a pracodawcy na zastępstwa na czas choroby, to wysoki koszt nie jest już taki oczywisty. Zanieczyszczenia, a zwłaszcza „pełzające” ocieplenie klimatu, to „brudny dług”, który spłacać będą kolejne pokolenia. Już dziś wiemy od naukowców, że konsekwencje ocieplenia klimatu powyżej 2 stopni Celsjusza (w porównaniu do epoki przedprzemysłowej) będą dramatyczne i nieodwracalne. Inne Suwałki chcemy zostawić swoim dzieciom i wnukom, to jest dla nas priorytet.
– Suwalski PEC za zakup praw do emisji dwutlenku węgla zapłaci za miniony rok 11 mln zł. Jak można oceniać działającą już od niemal 15 lat w Unii Europejskiej politykę handlu pozwoleniami na emisje CO2?
– Jest to sposób Unii Europejskiej na ograniczenie skutków spalania węgla. Można dyskutować, czy jesteśmy gotowi na tak wysokie opłaty oraz czy w ogóle jest to sprawny system ochrony środowiska. Amerykanie, którzy go wymyślili i częściowo wprowadzili w 1990 r. zlikwidowali w ten sposób problem kwaśnych deszczy. Ale po 20 latach odeszli od handlu emisjami. Większość ekonomistów uważa też, że dużo skuteczniejszy i pozytywny dla gospodarki i społeczeństwa jest podatek węglowy. Niezależnie od tego, jak liczony i jak wysoki będzie mandat za zanieczyszczanie powietrza, jedno jest pewne – właśnie go wszyscy płacimy.
– Dziękujemy za rozmowę