„Mój wiersz – czego już nie ma, a pamiętam” – taki wiersz autorstwa Tadeusza Koltera ukazał się w „Dwutygodniku Suwalskim” nr 22 z 2018 r.

Szklarz Mendki, kuśnierz Dymper, kominiarz Wasilewski, restauracja Jaćwieska, majówki na Papierni, wędzarnia Krzywickiego… Wymienione tam miejsca i osoby były doskonale znane suwalczanom. W ostatnich dziesięcioleciach wszystko to jednak zniknęło z krajobrazu naszego miasta.

Pracownia Digitalizacji i Historii Mówionej w Bibliotece Publicznej im. M. Konopnickiej w Suwałkach przygotowuje wystawę na temat miejsc wspomnianych przez autora wiersza. Zwracamy się do mieszkańców Suwałk z apelem o podzielenie się wspomnieniami dotyczącymi wymienionych w wierszu miejsc, osób, sytuacji oraz kopiami zdjęć lub pamiątek związanych z tematem. Ważne jest, aby utrwalić ten obraz, póki jest żywy w naszej pamięci.

 

Mój wiersz – Czego już nie ma, a pamiętam

Nie ma już kocich łbów i rynsztoków na suwalskiej ulicy
Ogródków i chlewików przy każdej kamienicy
Sklepu Górskiej i Sawickiej z korkowcami i kapiszonami
Studni na korbę przy domach, a na ulicach pomp z długimi ramionami
kolejek po bilety do kina Bałtyk lub kina Merkury
Skupów butelek, szmat i makulatury
Już nie ma z cylindrem na głowie kominiarza Wasilewskiego
Czarną sadzą pobrudzonego, bardzo zabawnego
Brak czapnika Kopiczki szyjącego piękne nakrycia na głowę
Pana Parasiewicza sprzedającego w parku balony kolorowe
Browaru z dużym kominem przy suwalskiej rzece
Znikły pierwszomajowe pochody i wyborcze wiece
Szewca Derbina, co przybijał w kamaszach do łyżew blaszki
Bud z gołębiami i na oknach w klatkach pięknie śpiewających ptaszków
Już nie zobaczysz kwiaciarek przy Domu Książki z bukietami konwalii
Na Noniewicza GSu, skupu królików i olejarni
Krawca Bagana naprzeciw ratusza mieszkającego
Żyda szklarza Mentkiego śmiesznie mówiącego
Niny karmiącej bezpańskie gołębie i inne ptaki
Na Wesołej znikły drewniane baraki
Wozaka Jankowskiego rozwożącego węgiel ze składnicy
Jak mu dopłacą to chętnie go wrzuci przez okienko do piwnicy
Pamiętam żebraka przy kościele o drobną jałmużnę proszącego
Wytwórnie wód gazowanych Pana Śliwowskiego
Znikł dom dziecka przy młynie Adelsona na końcu ulicy
Na Przytorowej brak drewnianej kolejarskiej świetlicy
Nie ma tak modnego wśród kobiet fryzjera Pilewicza
Hesa powroźnika z ulicy Noniewicza
Kaflarni Sosnowskich na wprost szkoły, do której uczęszczałem
Karawan Rynkowskiego w kondukcie pogrzebowym nie raz też widziałem
Znikł parowóz na kolei głośno sapiący
Konduktor w PeKaeSie bilet kasujący
Mistrza Szyszko przetaki i sita starannie robione
Drzewa i krawężniki wiosną wapnem bielone
Brakuje kowala Żukowskiego młotem w kuźni stukającego
Szklarni ogrodniczej tak potocznie Funtem zwanego
Cyganek z taboru w kolorowych spódnicach
Hycli łapiących bezpańskie psy po ulicach
Nie ma już Józia malarza głośno kibicującego
Na Chłodnej rymarzy i szewca Skrodzkiego
Prań zwisających z płotów i na sznurach czasem
Majówki na Papierni daleko pod lasem
Zaręby sklepu z farbami do jajek tuż obok, pod bokiem
Saturatora na rogu Kościuszki z malinowym sokiem
Naprawy rowerów i motorów pana Wrocławskiego
Unurzanego w smarach mechanika Wiśniewskiego
Tanich jatek z rąbanką w budach na pobliskim rynku
Nad zalewem Arkadii końskich jarmarków, karuzeli i cyrku
Spółdzielni niewidomych przy dawnych koszarach wojskowych
Elektrowni miejskiej przy torach kolejowych
Zakładu kuśnierskiego Dympra z lisem rudym na wystawie
Rynku babskiego z serem, śmietaną i kurą na ławie
Brak sklepu inwalidów ze słodkim blokiem i kolorową galaretką na wagę
Kilku gości ukradkiem gdzieś w bramie pijących z musztardówki alpagę
Szczepana z Małej Huty, w kapeluszu, bardzo zarośniętego
Z koszami pełnymi grzybów, lecz strach było podejść do niego
Baru Pod Kłosem, Pod Kominkiem, pijalni piwa na Gnojnej i Baru Mlecznego
Restauracji Jaćwieskiej, Wigier, ZMSu, kawiarni Joli i Ogródka Jordanowskiego
Dymiącego zakładu płyt wiórowych przy Sejneńskiej drodze
Dorożkarza Siłkowskiego, ściągającego końskie wodze
Psów sąsiadów Borkowskich Miśka a Derbinów Orlika
Chlewików drewnianych na podwórku, ze szczurami śmietnika
Starszych pań kijankami piorących bieliznę nad Czarnej Hańczy brzegiem
Swe pranie umilających pięknym, gwarowym śpiewem
Małego szpitalika zakaźnego H14 na Górze Agaty
Szkoły lewackiej na ulicy Utraty
Skupu płodów rolnych obok suwalskiej winiarni
Naprzeciw domu Konopnickiej małej Wasilewskiego stolarni
Brak ferm z lisami na dzisiejszej obwodnicy
Beczek z kiszoną kapustą w każdej piwnicy
Tuczarni z gęganiem gęsi na górze głównej ulicy
Spółdzielni Pracy „Liżanka” i LOKowskiej strzelnicy
Garbarza Szychowskiego na Dołku z zakładem
Baru zwanego Pod Trupkiem z piwem i obiadem
Nie ma Czarnowąskiej sprzedającej zimne kuflowe piwo
Młyna na Krzywólce mielącego ziarno na pieczywo
Nie dymi już na ulicy Lenina wędzarnia Krzywickiego
Nie zrobisz na Chłodnej zdjęcia u fotografa Chomskiego
Nie widać księdza Hamerszmita Simsonem jeżdżącego
Milicjanta, ormowca i psa obok niego
Ciotek w kiosku ruchu z prasą i papierosami
Bata sklepu obuwniczego z solidnymi butami
Nie ma szkoły tapicerskiej przy drodze na Raczki
Andrzeja, Franka, Mirka chłopaków z mojej paczki
Teściów mych już nie ma, których tak lubiłem
miłość w ich małżeństwie tak bardzo ceniłem
Brak mych rodziców mamy Anny i taty Józka
W sercu pozostała taka wielka pustka
Na zakończenie napiszę – czego jeszcze nie ma a było:
Beztroski i młodości, której tak szybko ubyło

Tadeusz Kolter

Fot. z archiwum Romuald Szwejkowski ze zbiorów Alicji i Jana Roszkowskich