Rozmowa z Bogdanem Sadowskim, przewodniczącym Izby Przemysłowo-Gospodarczej w Suwałkach.

 

– Izba powstała na początku tego roku. Proszę przypomnieć – jaki był główny cel jej powołania?

– Cel podstawowy to zintegrować środowisko przedsiębiorców tak, byśmy mogli mówić w najważniejszych dla nas sprawach jednym głosem. Przypomnę, że od lat takiej organizacji integrującej poczynania suwalskich przedsiębiorców nie było. Z różnych powodów przed laty zakończyło działalność Suwalskie Stowarzyszenie Pracodawców, to samo stało się z Polsko-Litewską Izbą Gospodarczą, która miała swoją siedzibę w Suwałkach. Wyczuwało się wśród suwalskich przedsiębiorców potrzebę istnienia organizacji, która służyć będzie w równym stopniu wszystkim zainteresowanym.

– To dopiero początek pracy Izby. Czy można już mówić o pozytywnych efektach jej pracy?

– Zdecydowanie tak! Pomysł powołania Izby wstrzelił się w rzeczywiste potrzeby naszych przedsiębiorców, którzy chętnie deklarują udział w pracach Izby. Dotyczy to firm dużych, takich jak na przykład Malow, Sudowia, czy Animex, ale także średnich i zupełnie małych, jednoosobowych. Członków założycieli Izby było 73, teraz skupiamy blisko 90 firm. I właśnie ta różnorodność, fakt, że Izba jest uważana za potrzebną dla dużych i małych, to nasza siła.

– Jaką konkretną korzyść może odnieść firma z przynależności do Izby?

– Choćby tę, że może taka firma liczyć na wsparcie w razie jakiegokolwiek sporu z inną, co się przecież zdarza, z samorządem, fiskusem. My mamy możliwość wsparcia takiej firmy. Dotyczy to także, a nawet przede wszystkim, pomocy w promocji poszczególnych firm, reprezentowania ich interesów na forum wojewódzkim i krajowym. Jest pewną oczywistością, że inną, nieporównanie większą siłę przebicia ma Izba, która występuje w imieniu blisko 100 przedsiębiorstw zatrudniających na stałe ponad 5 tysięcy pracowników, niż pojedynczy przedsiębiorca, nawet duży i z mocną pozycją na rynku. Nasi członkowie chętnie biorą udział w szkoleniach i konferencjach, które Izba dla nich organizuje. Ostatnia dotyczyła problemów sukcesji. Cóż, czas nie stoi w miejscu, niektórzy z nas prowadzą swoje firmy już dziesiątki lat, więc pytanie – komu i jak przekazać często duże przedsiębiorstwo zaczyna być aktualne.

– A propos siły przebicia – jaka ona jest? Czy suwalscy przedsiębiorcy liczą się w regionie, kraju?

– I znowu mogę powiedzieć – zdecydowanie tak! Henryk Owsiejew członek założyciel naszej Izby jest przewodniczącym Rady Gospodarczej przy Marszałku Województwa Podlaskiego, co jest oczywiście wyrazem uznania dla jego dokonań, ale także całego suwalskiego środowiska gospodarczego. Do tej Rady również mnie zaproszono. Jesteśmy i jako Izba, i jako poszczególni przedsiębiorcy aktywni i zauważalni w pracach Podlaskiego Forum Terytorialnego, Podlaskiego Forum Gospodarczego, Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku, jesteśmy członkiem Krajowej Izby Gospodarczej. Bierzemy udział w pracach Komitetu Monitorującego Regionalny Program Operacyjny, a to tam właśnie dzielone są największe pieniądze. Być tam, to znaczy mieć nie tylko wgląd, ale i rzeczywisty wpływ na to, jak te pieniądze są dzielone. A są to pieniądze duże.

– Suwalskie firmy zaczynają cierpieć na brak fachowych, wykwalifikowanych pracowników. Wiem, że w tej mierze Izba również chce być aktywna.

– To rzeczywisty i narastający problem. Przyczyna to zamieranie szkolnictwa zawodowego i właśnie tu widzimy dla siebie poważną rolę. Chodzi o to, by szkoły zawodowe kształciły naprawdę potrzebnych fachowców, przydatnych w naszych zakładach. Żeby tak się stać mogło, szkoły muszą bardzo mocno współpracować z przedsiębiorcami, bo to przecież oni najlepiej wiedzą kogo potrzebują. Kiedy ja uczyłem się w popularnym „Mechaniaku”, były tam warsztaty, konkretna praca do wykonania, więc absolwenci byli przygotowani do wykonywania konkretnej pracy. Teraz tego nie ma. Trzeba więc od nowa ustawić dobre relacje pomiędzy szkołami i przedsiębiorcami tak, by szkoły kształciły fachowców faktycznie potrzebnych.

– Jak to zrobić?

– Coraz częściej mówimy o konieczności rzeczywistych praktyk zawodowych w przedsiębiorstwach, a także powołania szkół przyzakładowych, które kształciłyby pod potrzeby konkretnych firm. Bardzo ważne jest i to, że to właśnie w tych firmach są najnowocześniejsze maszyny, urządzenia, oprogramowanie; a więc to, czego szkoły nie mają i raczej mieć nie będą, bo ich na to nie stać. A nas wszystkich nie stać już na to, by kształcić ogromne ilości uczniów, którzy po ukończeniu szkoły nie są przygotowani do pracy w konkretnych warunkach. Maleńkie szkoły przyzakładowe, uczące uczniów obsługi maszyn i urządzeń, na których później będą oni pracować  już jako zatrudnieni tam fachowcy to jest to, do czego powinniśmy dążyć. To nie stanie się wszystko od razu, musi minąć kilka lat, ale musimy tę pracę zacząć.

– Życzymy powodzenia w tej sprawie i we wszystkich innych przedsięwzięciach.

Doprawdy niezwykły los był udziałem Edwarda Franciszka Szczepanika, suwalczanina z urodzenia i wychowania, a następnie obywatela świata, przez który wędrował jako znakomity ekonomista, wykładowca prestiżowych uczelni, doradca rządów.

Szczególnie aktywna praca wśród londyńskiej Polonii przyniósł mu najwyższe zaszczyty, łącznie ze stanowiskiem ostatniego premiera Rządu na Uchodźstwie. Pełnił tę funkcję z klasą, ze zrozumieniem faktu, że ma ona przede wszystkim wymiar symboliczny.

Urodzony niemal równo przed 100 laty, przeszedł długą drogę, typową dla polskiego inteligenta i patrioty; uczestnik kampanii wrześniowej, internowany na Litwie, następnie więzień Kozielska i łagru na Kołymie. Jak wielu innych trafił do armii generała Andersa, walczył pod Monte Cassino, Ankoną, Bolonią.

Był profesor Szczepanik niezwykle utalentowanym, wybitnym ekonomistą. Po ukończeniu suwalskiego Gimnazjum im. Karola Brzostowskiego i Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, dzięki stypendium kontynuował naukę w słynnej London School of Economics and Political Science. To dlatego mógł później wykładać między innymi na uczelni w Honkongu, gdzie setna rocznica urodzin Profesora obchodzona jest dziś szczególnie uroczyście.

Po przełomie 1989 roku mógł, nareszcie!, przyjechać do kraju i do swoich ukochanych Suwałk, gdzie przyjmowany był z prawdziwą atencją, ale i zwykłą ludzką sympatią, bo też był Edward F. Szczepanik nie tylko postacią powszechnie szanowaną, ale też bardzo lubianą. Szczególnie bliskie były jego kontakty z młodzieżą I Liceum Ogólnokształcącego, które jest kontynuatorem tradycji gimnazjum Brzostowskiego. Najlepszym absolwentom tej szkoły Profesor ufundował doroczne stypendium.

Suwałki odwdzięczyły mu się tym, co mają najlepszego i najcenniejszego – tytułami Zasłużonego dla Suwałk i Honorowego Obywatela Suwałk.

Szczególną formą hołdu dla wybitnych zasług Profesora jest nadanie jego imienia Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Suwałkach. Już za kilka dni odbędzie się tam kolejna inauguracja roku akademickiego. Wykład Inauguracyjny wygłosi prof. dr hab. Kazimierz Starzyk; tytuł wykładu: „Profesor Edward F. Szczepanik – ekonomista, żołnierz, mąż stanu”.

Tego samego dnia, to jest 5 października 2015 roku o godzinie 11.00 w patio PWSZ nastąpi odsłonięcie tablicy pamiątkowej patrona uczelni.

Setna rocznica urodzin Profesora zbiega się z dziesiątą rocznicą jego śmierci. Prochy wybitnego suwalczanina spoczęły na suwalskiej nekropolii.