21 lutego obchodziliśmy pod patronatem UNESCO Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Polszczyzna jest jednym z 25 najpopularniejszych języków na świecie. posługuje się nią ponad 40 mln ludzi w Polsce i poza jej granicami.

O współczesnej polszczyźnie rozmawiamy z Małgorzatą Kuszel (na zdjęciu w środku), polonistką w Szkole Podstawowej nr 2 z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Aleksandry Piłsudskiej.

– Czy popełniamy błędy językowe?
– Popełnianie błędów nie jest karalne i po prostu uchodzi płazem. Ponadto możemy mówić niepoprawnie językowo, a i tak będziemy zrozumiani. Wcześniej taki sposób mówienia jednoznacznie dyskwalifikował rozmówcę, spychał go do obszarów kultury niskiej, świadczył o jego braku wykształcenia, więc mówiący narażał się przy tym na śmieszność i wywoływał w słuchaczach dezaprobatę. Dziś niepoprawnie mówią ci, którzy mają największy wpływ na krzewienie określonej normy językowej w przestrzeni publicznej, co jest bardzo niepokojące.

– Jak zmienia się polszczyzna?
– Język, który jest językiem żywym, musi się zmierzyć z notoryczną ewolucją i jest to naturalne. Wystarczy sięgnąć po Sienkiewicza, by się przekonać, jak mówili Wołodyjowski i mistrz słowa Zagłoba. Bez przypisów pod tekstem w ogóle nie rozumielibyśmy, o co chodzi bohaterom. My musimy stanąć twarzą w twarz z anglicyzmami i zastanowić się, czy rzeczywiście wzbogacają polszczyznę? Chyba raczej są efektem snobizmu językowego i tak naprawdę przenikają do naszego języka w spolszczonej formie: debeściaki, sorki, dizajn pisane ni to po polsku, ni po angielsku nadają wypowiedzi charakter karykaturalny. Dlatego pożyczajmy z języka angielskiego, jeśli jest to rzeczywiście uzasadnione (np. w języku branżowym), ale nie kaleczmy anglicyzmami niepotrzebnie języka ojczystego, bo wówczas nie mówimy dobrze w żadnym z tych języków.

– W ostatnim czasie często słyszymy o mowie nienawiści. W jaki sposób powinniśmy jej przeciwdziałać?
– Reagując. Staliśmy się zupełnie obojętni na grubiańskie zachowanie, nieuzasadnioną roszczeniowość, wulgaryzmy w języku codziennym czy w mediach. Wolimy przejść obojętnie, nie narażając się na nic. Zazdrość, uprzedzenia, anonimowość, bo często hejt ujawnia się w internecie, mogą sugerować, że człowiek po prostu jest zły. Sądzę jednak, że nie jest to prawda. Hejter nie do końca jest zły, jednak w sprzyjających okolicznościach pokazuje, że ma zdolność do czynienia zła. Człowiek, więc i hejter, ma również zdolność do czynienia dobra. Nie bądźmy więc obojętni na przejawy agresji fizycznej czy słownej, bo nie reagując, jesteśmy jej po części winni. Pokazujmy dobitnie, że nie zgadzamy się na wulgaryzację języka, by nie pobudzać do eskalacji przemocy. W tym momencie warto jednak zacząć od siebie. Mamy bowiem skłonność do hipokryzji: krytykujemy i oceniamy innych, nie widząc, że sami mamy sporo na sumieniu… I tak rodzi się nienawiść.

– Młode pokolenie często stosuje w korespondencji esemesowej skróty, typu: nara (na razie), pozdro (pozdrawiam), spoko (w porządku), nwm (nie wiem), cb (ciebie), papatki (żegnam), idn (nie wiem – I don’now), faza (fajnie). Czy powinniśmy na to reagować?
– Młodzi lubią się wyróżniać. Zaznaczyć swoją wyjątkowość w świecie. To daje im również poczucie przynależności do grupy, pozwala na zacieśnienie głębszych więzi, bo posługują się językiem, którego inni nie rozumieją. Tworzą też swoją wewnętrzną hierarchię: są przecież tacy, którzy są wytrawnymi użytkownikami i tacy, których trzeba nazwać nowicjuszami. Gwarantuje to poczucie akceptacji i bezpieczeństwa. Poza tym mamy skłonność do działania ekonomicznego: mało wysiłku przy jak największym zysku. Pisanie tekstu, tak jak mówienie całego wyrazu, zakłada dosyć długi proces wytwarzania wypowiedzi. Wydaje się to zbyteczne, skoro i tak się jest zrozumiałym. Sądzę jednak, że każde młode pokolenie ma swoją misję do wykonania, również tę językową.

– O pięknej i poprawnej polszczyźnie zazwyczaj przypominamy sobie przy takich okazjach jak Dzień Języka Ojczystego.
– Przede wszystkim o poprawność językową powinniśmy dbać na co dzień. Żadne jednorazowe działanie nie spowoduje, że nagle zaczniemy mówić pięknie, poprawnie i z odpowiednią dykcją. To żmudny i ciężki proces, który rozpoczyna się tak naprawdę w łonie matki. Jej głos ciepły i godny zaufania, pełen miłości i dobroci prowadzi nas w świat również językowo. Tylko edukacja „od podstaw”, od rodziny spowoduje, że dzieci w piaskownicy, przedszkolu, szkole, a potem na uczelni i dorosłym życiu będą władały piękną polszczyzną.

– Dziękujemy za rozmowę.