W święta wsparcie bardziej potrzebne niż w każdym innym czasie

Regulacje prawne z 1989 r. mówią o tym, iż pacjenci placówek ochrony zdrowia, pomocy społecznej i hospicjów mają prawo do opieki duszpasterskiej. Gwarantują ją także m.in. dokumenty konkordatu i rozporządzenia ministerstwa zdrowia. Zapisy dotyczące posługi duchowej są jednak bardzo ogólne. Nie ma dyrektywy mówiącej o ilości łóżek przypadających na jednego kapelana, a posługujący w hospicjum nie mają ustalonego statusu, jak kapelani więzienni czy wojskowi. Opieka duchowa w placówkach ochrony zdrowia nie jest do końca zdefiniowana. Bywa, że na tysiąc łóżek oferowany jest czasami tylko jeden duszpasterski etat, albo nawet pół.

Nie przepis jest jednak najważniejszy. Liczy się tutaj serce, a duszpasterze służby zdrowia je mają. Jest ich w całej Polsce około tysiąca. Świadczą posługę w niemal każdym z 600 szpitali. Odwiedzają chorych, udzielają im sakramentów, rozmawiają, opiekują się rodzinami. Nie ma znaczenia czy ktoś jest wierzącym, czy ateistą. Niedomaganie ciała, wyłączenie z aktywnego życia, perspektywa śmierci otwiera ludzi na wymiar duchowy. Cierpiący zaczynają zadawać ważne pytania, szukać sensu życia. Trzeba na to ich otwarcie czekać, po prostu być z pacjentami 24 godziny na dobę.

O duszpasterstwie służby zdrowia oraz opiece nad osobami chorującymi rozmawiamy z ks.

 Ma Ksiądz wieloletnie doświadczenie we współpracy ze środowiskiem służby zdrowia. Jak wyglądałby szpital czy hospicjum bez kapelana?

Ksiądz Lech Łuba: Wprawdzie nie jestem kapelanem Służby Zdrowia czy szpitalnym, nie znaczy to jednak, że tego rodzaju temat jest mi obcy, jak zresztą każdemu kapłanowi. Kapłaństwo to służba wiernym, posługa duszpasterska w ogóle, w tym wsparcie ludzi chorujących nie tylko w szpitalach, ale też cierpiących w domach. Posługa taka dokonuje się poprzez sakrament Namaszczenia Chorych. Nie wyobrażam sobie szpitala, czy hospicjum bez kapłana. On nie tylko spowiada, namaszcza, ale też rozmawia, odwiedza, sprawuje Mszę św. itd. Jest bardzo ważną postacią, zwłaszcza w sprawach duchowych. Pocieszenie, rozmowa, Mówienie o cierpieniu w aspekcie wiary, o jego sensie, a także każde słowo pocieszenia, a czasami zwykła rozmowa, to naprawdę rzeczy ważne. Nawet osoby niewierzące nie stronią w trudnych chwilach od rozmów o takiej treści.

 W jaki sposób można mówić ludziom ciężko chorym o radości, o uwielbieniu Boga kiedy nie widać tej radości? Czy szpital jest dobrym miejscem na takie słowa?

Każde miejsce jest dobre do takich rozmów. Może niekoniecznie o radości, ale o sensie cierpienia, już tak. Ja wiem, że to bardzo trudny temat, ale ludzie potrzebują w ogóle dialogu, zatrzymania się przy cierpiącym. Zamiast słowa „radość” wolałbym użyć słowa „NADZIEJA”. Mówi się że nadzieja umiera ostatnia, chociaż też umiera. Ale gdy jej nie ma, szczególnie u ciężko chorych, a zwłaszcza nieuleczalnie, to wówczas cierpienie jest bardziej  bolesne. Wszystko traci sens. Jesteśmy w Wielkim Poście, warto więc przytoczyć słowa pieśni „zbawienie przyszło przez krzyż, ogromna to tajemnica, każde cierpienie ma sens, prowadzi do pełni życia”. Dodam: oczywiście dla człowieka wierzącego.

Spotkał się Ksiądz z przypadkami, gdzie choroba stała się przyczynkiem do nawrócenia?

To działa w obie strony, cierpienie może być powodem do nawrócenia, ale też powodem utraty wiary, albo przynajmniej jej osłabienia. Znam takie i takie przypadki. Nie sposób ich opisywać, bo byłaby to bardzo obszerna relacja, w każdym razie cierpienie zmusza do refleksji, wyłącza często z życia zawodowego i daje dużo czasu do rozmyślania nad sensem nie tylko cierpienia, ale nawet życia. Dzieje się zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się widmo choroby nieuleczalnej a śmierć próbuje zajrzeć w oczy. Wtedy pojawiają się tacy, którzy, jak to się mówi, „na wszelki wypadek wyspowiadam się, a nóż widelec, to życie po śmierci istnieje?!”.

Jak wygląda dzień z życia kapelana szpitalnego?

Jak już powiedziałem, nie jestem kapelanem, ale życie kapelana znam bardzo dobrze. Jest to człowiek , który pracuje na etacie, czy pół, zależy od wielkości szpitala. Odprawia Mszę św. w kaplicy szpitalnej, spowiada, odwiedza chorych, leżącym przynosi Komunię św., namaszcza, rozmawia w czasie odwiedzin, spotyka się z rodziną chorego itp. Powinien być do dyspozycji przez cała dobę. Dlatego m.in. jest celibatariuszem. Chociaż, jak każdemu pracownikowi, przysługuje urlop. Szpital, dla kapelana, w której posługuje to pewnego rodzaju parafia.

 Co dzieje się w szpitalu podczas świąt? Czy pacjenci mogą wtedy zaznać namiastki rodzinnej atmosfery?

Namiastka rodzinności, owszem. Ale to, nie o to chodzi. Przyjeżdża rodzina, czy znajomi. Coś ze sobą przywiozą, by podzielić się jajkiem, czy połamać opłatkiem. By zjeść dobrego kawałek makowca, czy świeżo uwędzonej wędliny. Wszystko to oczywiście, gdy na konsumpcję pozwoli na to lekarz. Powtarzam jednak, ale to nie to. Gdzieś w duchu każdej z tych osób czuje się jakiś lęk. Tli się obawa, że to spotkanie to może już ostatni raz. Wszyscy chcą jakby zrobić coś na zapas, pożartować, popłakać, pojeść, pomodlić. Czasami trzeba to przeżyć by zrozumieć.

Czego chciałby Ksiądz życzyć pacjentom i ich rodzinom oraz pracownikom służby zdrowia z okazji Świąt Wielkanocnych?

No właśnie, życzyć to można dużo, byle tylko to nie była wyłącznie kurtuazja ale szczere słowa. Życzę cierpiącym jak najszybszego powrotu do zdrowia i żeby to była ostatnia choroba. Życzę też cierpliwości, bo trzeba umieć czekać na zdrowie, i to nie w sposób bierny, ale współpracować z lekarzem, Panem Bogiem i księdzem Kapelanem. Trzeba się też modlić i nie tracić nadziei, nawet, gdy sytuacja jest bardzo skomplikowana. Nigdy też nie można poddawać się ani załamywać. Myśleć powinniśmy pozytywnie i po Bożemu. Przecież możemy kierować modlitwy o cud za pośrednictwem suwalskiego kandydata na ołtarze, Sługi Bożego Księdza Kazimierza Hamerszmita, który także był kapelanem szpitalnym.

Służbie Zdrowia, którą tak dobrze znam i szanuję, życzę radości wewnętrznej z wykonywania tak ważnego, odpowiedzialnego zawodu, i oddania się choremu poprzez swoją fachowość. Mam na myśli oddanie skuteczne, a więc pełne poświęcenia osobie cierpiącej na ciele czy na duszy. Oczywiście, życzę wszystkim wszelkich łask Bożych od Zmartwychwstałego a także mocy i cierpliwości w trwaniu przy osobie cierpiącej oraz nadziei, która powtarzam raz jeszcze, jest jednym z najskuteczniejszych lekarstw. Alleluja.

  Dziękujemy za rozmowę