Suwalska Biblioteka Publiczna im. Marii Konopnickiej przygotowuje wystawę „Śluby i wesela suwalczan”. Biblioteczna Pracownia Digitalizacji i Historii Mówionej nagrała już pierwsze opowieści o ślubach i weselach sprzed lat. To okruchy historii naszego miasta i nas wszystkich. Wartości opowieściom przydają osobiste emocje. Nie brak w nich wspomnień o trudnościach aprowizacyjnych w latach PRL-u, muzykantach i utrudnieniach administracyjnych przy organizacji ślubów kościelnych. Trawestując wieszcza, można powiedzieć: i my tam z gośćmi byliśmy, miód i wino piliśmy. A cośmy widzieli i słyszeli, w „DwuTygodniku Suwalskim” umieściliśmy.
O ślubie swoich rodziców sprzed blisko stu lat opowiedział znany suwalczanin Lech Nowikowski.

W 1926 roku ojciec mój z mamą zawarli ślub, a poznali się jako nauczyciele na jednym z takich zebrań, sympozjum nauczycielskim
i chyba po trzech latach znajomości zawarli związek małżeński w Wiżajnach w 1926 roku. […] pierwsza ojca praca to były Burniszki, miejscowość nieduża koło Wiżajn. Potem gdzieś tam jeszcze był, ale właściwie zaczął swoją pracę w 1928 roku w nowej szkole, już w Wiżajnach. Ta szkoła istnieje do dnia dzisiejszego.

wesela

Rodzina Nowikowskich i Mikielkiewiczów na ślubie Władysława i Wandy, Wiżajny 1926 r.

Wówczas przypominam sobie, że rodzice moi mieszkali w szkole, w budynku szkolnym. Tam na górze, na piętrze były mieszkania szkolne i wiem, że tam zamieszkiwali. Mama moja po zawarciu związku małżeńskiego już nie pracowała jako nauczycielka, zajmowała się domem. Właśnie w 1929 roku urodziłem się ja. A w trzy lata później urodził się, już w Wiżajnach, mój brat Wiesław. Była nas dwójka, mama musiała się nami po prostu zajmować.

***

Wesela sprzed kilkudziesięciu lat wspominała Ryta Mitros (z domu Kuczyńska)

Kajetan Kuczyński i Helena Majewska – zdjęcie ślubne wykonane w 1925 r.

Do takiego wesela rodzina się przygotowywała dłuższy czas.
I takie wesele to… stroje były nie takie jak teraz. Na biało panna młoda ubrana. Pan młody w lepszym garniturze, w nowym. I śluby były zazwyczaj, jak ja pamiętam przed wojną – w sobotę nie wolno było brać, bo ludzie nie szli do kościoła w niedzielę – to śluby zazwyczaj były we wtorki. Po ślubie najpierw było wesele, przyjęcie u panny młodej. No i tam wszyscy się bawili, dzień i noc się bawili u panny młodej. Byli drużbowie, ja byłam też ze dwa razy za taką druhnę też. A później rano na następny dzień to już trochę odpoczywali i na wieczór jechali do młodego. Tam, gdzie panna młoda już miała zamieszkać. I przez noc do połowy następnego dnia był ubaw u młodego. Tak, że się bawili trzy dni na takich weselach. I przygotowywane były te posiłki najpierw u młodej, potem u młodego. No tort był, korowaj tam był, ale już ja nie bardzo pamiętam.
No czasem jeszcze zapraszała do siebie, tylko nie wiem, w jakiej to porze, czy to po ślubie czy w międzyczasie później, swacia.
I też robiła przyjęcie, taki posiłek wystawny dla weselników. No i było kilka par tych drużbów, swat, swacia.

***

O weselu swojej córki w latach 80. XX wieku opowiedziała Halina Górska.

Córki było weselisko, a tu kartki były, no. Ale wszystko było. Najlepiej to było, jak u nas Józio pracował – kierowca. On miał większą ilość tego mięsa i wszystkiego. I ja tak siedzę, mówię: Ach Boże kochany, no schabowych kotletów, brak mięsa schabowego i tak było, że tam wyliczam. A Józek wziął nożyce, wyciął wszystkie mięsne kartki: pani Halino – proszę. Ja mówię: Józio!
– A co… My damy radę, a pani nie da rady na wesele. Oddał mi wszystkie te mięsne kartki. A weselisko było w klasztorze, jeszcze Cieślukowska była kierownikiem. Piękne wesele było. Ale wszystko wiesz, po znajomości, słuchajcie, wszystko się załatwiło i wina i wódki i ryby. Wszystko… tylko znajomości mieć. Akurat tak popadło, że mąż miał dużo znajomości, no i ja tutaj troszeczkę. Tak że wszystko łatwiej.

***

O dawnych muzykantach weselnych opowiedział Tadeusz Szargiej.

Ta orkiestra to na moim weselu. I to jeszcze przyjechała SHL-ką, do tej SHL-ki był dorobiony kosz
i przywieźli sprzęt muzyczny. Ojciec wiózł… Wesele było w Borawskich. W gminie Bakałarzewie. Muzykanci byli z Suwałk. Wysocki Romek, ten, już on nie żyje, ksiądz Wysocki, to jego rodzony brat. Młodszy Romek na trąbce grał. Oni mieszkali koło nas niedaleko, bo oni w Białej Wodzie,
a my w Żywej Wodzie. Tak że oni przychodzili z ojcem do kuźni, bo tam nie było kowala, to ja ich znałem jeszcze het, het het. Tych Wysockich.

Muzykanci weselni, 1958 r.

Fotografie ze zbiorów Suwalczan przekazanych do Suwalskiej Biblioteki Pamięci

Biblioteczna Pracownia Digitalizacji i Historii Mówionej przy ul. E. Plater 33A zaprasza wszystkich mieszkańców Suwałk i Suwalszczyzny oraz wszystkich, którzy czują silną więź z Suwałkami, do odszukania własnych wspomnień, pamiątek i zdjęć ślubnych. Opowieści zostaną nagrane, pamiątki i zdjęcia po wykonaniu cyfrowych kopii zostaną zwrócone właścicielom. Z tych wspomnień powstanie multimedialna wystawa. Niech każdy wie, jakie w Suwałkach były śluby i wesela. Więcej na: www.digi.bpsuwalki.pl