„Mój wiersz- czego już nie ma, a pamiętam”- wystawa zdjęć i spotkanie z Tadeuszem Kolterem w suwalskiej Bibliotece Publicznej im. M. Konopnickiej przy ul. E. Plater 33A w sobotę (8 czerwca) o godz. 17.30 w czasie Nocy Bibliotek.

Chlewiki to była bardzo fajna rzecz, bo nawet jak bawiliśmy się w kota, to samo wspięcie się na chlewy powodowało to, że mogliśmy przejść na drugie podwórko…

Na garść wspomnień o Suwałkach lat 60. i 70. XX wieku zaprasza Pracownia Digitalizacji i Historii Mówionej. To obrazek naszego miasta, które już nie istnieje, czasów, gdy wodę brało się z ulicznych pomp, z obecnego placu M. Konopnickiej dobiegał gwar bazaru, a dzieciarnia biegła za Żydem Mędkim, dobrodusznym szklarzem.

Wielu suwalczaków o tym pamięta. Obraz ożywa w opowieściach. W Noc Bibliotek przywoła tę pamięć Tadeusz Kolter, twórca fenomenalnego wiersza o Suwałkach o dzieciństwie między ulicami Noniewicza, Ciesielską i Wesołą.

Mój wiersz – czego już nie ma, a pamiętam

Nie ma już kocich łbów i rynsztoków na suwalskiej ulicy

Ogródków i chlewików przy każdej kamienicy

Sklepu Górskiej i Sawickiej z korkowcami i kapiszonami

Studni na korbę przy domach, a na ulicach pomp z długimi ramionami

kolejek po bilety do kina Bałtyk lub kina Merkury

Skupów butelek, szmat i makulatury

Już nie ma z cylindrem na głowie kominiarza Wasilewskiego

Czarną sadzą pobrudzonego, bardzo zabawnego
Brak czapnika Kopiczki szyjącego piękne nakrycia na głowę

Pana Parasiewicza sprzedającego w parku balony kolorowe

Browaru z dużym kominem przy suwalskiej rzece

Znikły pierwszomajowe pochody i wyborcze wiece

Szewca Derbina, co przybijał w kamaszach do łyżew blaszki

Bud z gołębiami i na oknach w klatkach pięknie śpiewających ptaszków

Już nie zobaczysz kwiaciarek przy Domu Książki z bukietami konwalii

Na Noniewicza GSu, skupu królików i olejarni

Krawca Bagana naprzeciw ratusza mieszkającego

Żyda szklarza Mentkiego śmiesznie mówiącego

Niny karmiącej bezpańskie gołębie i inne ptaki

Na Wesołej znikły drewniane baraki

Wozaka Jankowskiego rozwożącego węgiel ze składnicy

Jak mu dopłacą to chętnie go wrzuci przez okienko do piwnicy

Pamiętam żebraka przy kościele o drobną jałmużnę proszącego

Wytwórnie wód gazowanych Pana Śliwowskiego

Znikł dom dziecka przy młynie Adelsona na końcu ulicy

Na Przytorowej brak drewnianej kolejarskiej świetlicy

Nie ma tak modnego wśród kobiet fryzjera Pilewicza

Hesa powroźnika z ulicy Noniewicza

Kaflarni Sosnowskich na wprost szkoły, do której uczęszczałem

Karawan Rynkowskiego w kondukcie pogrzebowym nie raz też widziałem

Znikł parowóz na kolei głośno sapiący

Konduktor w PeKaeSie bilet kasujący

Mistrza Szyszko przetaki i sita starannie robione

Drzewa i krawężniki wiosną wapnem bielone

Brakuje kowala Żukowskiego młotem w kuźni stukającego

Szklarni ogrodniczej tak potocznie Funtem zwanego

Cyganek z taboru w kolorowych spódnicach

Hycli łapiących bezpańskie psy po ulicach

Nie ma już Józia malarza głośno kibicującego

Na Chłodnej rymarzy i szewca Skrodzkiego

Prań zwisających z płotów i na sznurach czasem

Majówki na Papierni daleko pod lasem

Zaręby sklepu z farbami do jajek tuż obok, pod bokiem

Saturatora na rogu Kościuszki z malinowym sokiem

Naprawy rowerów i motorów pana Wrocławskiego

Unurzanego w smarach mechanika Wiśniewskiego

Tanich jatek z rąbanką w budach na pobliskim rynku

Nad zalewem Arkadii końskich jarmarków, karuzeli i cyrku

Spółdzielni niewidomych przy dawnych koszarach wojskowych

Elektrowni miejskiej przy torach kolejowych

Zakładu kuśnierskiego Dympra z lisem rudym na wystawie

Rynku babskiego z serem, śmietaną i kurą na ławie

Brak sklepu inwalidów ze słodkim blokiem i kolorową galaretką na wagę

Kilku gości ukradkiem gdzieś w bramie pijących z musztardówki alpagę

Szczepana z Małej Huty, w kapeluszu, bardzo zarośniętego

Z koszami pełnymi grzybów, lecz strach było podejść do niego

Baru Pod Kłosem, Pod Kominkiem, pijalni piwa na Gnojnej i Baru Mlecznego

Restauracji Jaćwieskiej, Wigier, ZMSu, kawiarni Joli i Ogródka Jordanowskiego

Dymiącego zakładu płyt wiórowych przy Sejneńskiej drodze

Dorożkarza Siłkowskiego, ściągającego końskie wodze

Psów sąsiadów Borkowskich Miśka a Derbinów Orlika

Chlewików drewnianych na podwórku, ze szczurami śmietnika

Starszych pań kijankami piorących bieliznę nad Czarnej Hańczy brzegiem

Swe pranie umilających pięknym, gwarowym śpiewem

Małego szpitalika zakaźnego H14 na Górze Agaty

Szkoły lelackiej na ulicy Utraty

Skupu płodów rolnych obok suwalskiej winiarni

Naprzeciw domu Konopnickiej małej Wasilewskiego stolarni

Brak ferm z lisami na dzisiejszej obwodnicy

Beczek z kiszoną kapustą w każdej piwnicy

Tuczarni z gęganiem gęsi na górze głównej ulicy

Spółdzielni Pracy „Liżanka” i LOKowskiej strzelnicy

Garbarza Szychowskiego na Dołku z zakładem

Baru zwanego Pod Trupkiem z piwem i obiadem

Nie ma Czarnowąskiej sprzedającej zimne kuflowe piwo

Młyna na Krzywólce mielącego ziarno na pieczywo

Nie dymi już na ulicy Lenina wędzarnia Krzywickiego

Nie zrobisz na Chłodnej zdjęcia u fotografa Chomskiego

Nie widać księdza Hamerszmita Simsonem jeżdżącego

Milicjanta, ormowca i psa obok niego

Ciotek w kiosku ruchu z prasą i papierosami

Bata sklepu obuwniczego z solidnymi butami

Nie ma szkoły tapicerskiej przy drodze na Raczki

Andrzeja, Franka, Mirka chłopaków z mojej paczki

Teściów mych już nie ma, których tak lubiłem

miłość w ich małżeństwie tak bardzo ceniłem

Brak mych rodziców mamy Anny i taty Józka

W sercu pozostała taka wielka pustka

Na zakończenie napiszę – czego jeszcze nie ma a było:

Beztroski i młodości, której tak szybko ubyło

 

Tadeusz Kolter